, ,

Uczyć (się) głębiej. Jak to zrobić na lekcji | McTighe J., Silver H. F.

Piotr Bachoński

Piotr Bachoński

Doświadczony trener, wieloletni nauczyciel i wicedyrektor szkoły. Obecnie zastępca dyrektora Percepti Edukacja.

Inne wpisy Piotra

Przyznaję, że na książkę Uczyć (się) głębiej. Jak to zrobić na lekcji czekałem z niecierpliwością. Po pierwsze dlatego, że chyba od zawsze byłem przeciwnikiem edukacji powierzchownej, ślizgającej się po wielu zagadnieniach, ale nie zgłębiającej ich. Po drugie, w zapowiedziach podkreślano fakt, że pozycja zawiera kilkadziesiąt technik, dzięki którym uczenie się naszych podopiecznych może być pogłębione.  Nie wszystkie obietnice uznaję za spełnione.

 Z ideą autorów, jak powinna funkcjonować współczesna edukacja, można się jedynie zgodzić. Przyrost wiedzy i zmiany, jakie to ze sobą niesie, powoduje, że nauczanie powinno być skoncentrowane na wielkich ideach. Treści podstawy programowej (to odniesienie do polskiego systemu) powinny być kontekstem służącym do pracy nad tymi wielkimi ideami. Autorzy dają nawet zestawienie przykładowych pojęć, nad którymi warto pracować z uczniami (s. 26).

Należy się też zdecydowanie zgodzić z zestawem umiejętności, których rozwijanie jest kluczowe, by pogłębione uczenie się zachodziło. Oczywiście do tego potrzebne są jeszcze narzędzia (termin autorów), przy pomocy których te umiejętności można rozwijać. 

I w tym kontekście moje nadzieje spełniły się tylko częściowo. Jako kolekcjoner różnych technik uczenia się, spodziewałem się rzeczy nowych i odkrywczych.

Nie rozumiem na przykład, czemu ma służyć zapis w tabeli w kształcie dużego T (s. 43), która zawiera nagłówek i pod nim wyliczenie w formie listy punktowanej. Jak zmienia taki zapis myślenie uczniów w stosunku do zapisu wyrównanego do lewego marginesu? Autorzy mają też moim zdaniem problem z narzędziami wizualizacji. I nie chodzi o to, że one nie działają. Działają z całą pewnością. Po prostu nie podoba mi się to, że wymyśla się chwytliwe nazwy dla rzeczy już znanych i sprzedaje jako nowe, i odkrywcze. Mapa definicji pojęcia; Sieć z notatkami; Mapa pojęciowa to w swojej istocie wariacje na temat map myśli, co ostatecznie sami autorzy  przyznają (s. 126: „W istocie mapa pojęć jest mapą myśli”). Matryca porównań to tabela, pod którą po prostu zapisujemy wniosek. Podchody to zwykłe polecenia do tekstu. Nie mów – pokaż – chodzi o podstawową wizualizację, wyświetlenie zdjęcia nosorożca zamiast opowiadania o nosorożcu. Rzucając się na Mapę opowieści, otrzymujemy zwykłą kartę pracy. Szklana kula – mamy narysować ją na tablicy lub wyświetlić z komputera, a w środku zapisywać lub wyświetlać słowa, na podstawie których uczniowie odgadną, co jest tematem zajęć. Pomijam fakt, że wcześniej postulowano użycie narzędzia Nie mów – pokaż. Może więc lepiej zamiast słów wyświetlać wizualizacje. Poza tym fakt, że nazwiemy coś szklaną kulą, nie sprawi, że uczniowie zachwycą się techniką. Już lepiej wykorzystać zwykłe pudełko, do którego włożymy przedmioty związane z tematem lekcji i poprosimy uczniów, by najpierw wkładali tam dłoń i usiłowali odgadnąć, z czym mają do czynienia. Później klasa będzie się zastanawiała, jaki związek mają te przedmioty z tematem lekcji. W ten sposób oddziałujemy na wiele zmysłów, co rzeczywiście pogłębia rozumienie.  Atrakcyjna nazwa nie sprawi, że narzędzie będzie działać lepiej, inaczej.

Oczywiście w publikacji znajdziemy też świetne techniki: 

Okno z notatkami – łączy fakty z pytaniami stawianymi przez ucznia i odwołuje się do jego sfery emocjonalnej (strategia emocjonalizacji). Pokazuje omawiane zjawisko w  kontekście – nawiązuje do osobistych doświadczeń ucznia, innych obszarów. Interaktywne tworzenie notatek – pozwala nie tylko na opracowywanie zagadnienia, ale i samodzielne sprawdzenie swojej wiedzy (strategia: przywoływanie z pamięci). Podsumowanie 4-2-1 – umożliwia  formułowanie tez, uogólnień. Mapa perspektyw – świetna technika. Dziwne, że autorzy nie wpadli na pomysł małej modyfikacji, która spowoduje, że będzie po prostu świetna.

Jeśli do czegoś miałbym się naprawdę przyczepić, to niekonsekwentna terminologia. Przedstawiając kolejne metody pracy, autorzy piszą o narzędziach i strategiach (s. 133), w wielu innych miejscach używają zamiennie pojęć narzędzie i technika. Strategii, jak postulują to autorzy w przytoczonym miejscu, nie widzę. Natomiast jak odróżniają narzędzie od techniki – to ich tajemnica. A jeśli używają tych pojęć  synonimicznie, to niepotrzebnie, gdyż wprowadza to jedynie zamęt. W istocie narzędzia, o których mówią autorzy, to w polskiej terminologii techniki właśnie. I pomimo tego, że sam jestem wrogiem sporów akademickich o to, czym jest metoda, a czym technika, to w zwartej publikacji stanowiącej odrębną całość oczekiwałbym większej dyscypliny terminologicznej.

Podsumowując: czytać, czy nie czytać? Zdecydowanie czytać. Autorzy pokazują, czym naprawdę powinniśmy się zajmować w pracy z uczniami. 

Jeśli chodzi o konkretne techniki pracy, być może miałem zbyt duże oczekiwania. Warto wykorzystać te doskonałe, a te pozostałe zastąpić lepszymi. Na szczęście są takie i prezentujemy je na szkoleniach organizowanych przez Percepti Edukacja.

Znajdź tę książkę

Oferty zakupu tej książki znajdziesz na stronie Wydawnictwa CEO

Podoba Ci się ten wpis?

Podziel się nim poprzez portal społecznościowy lub wyślij link znajomemu

Jeśli szukasz więcej inspiracji przejdź do naszego bloga.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *